Królową puddingów na zawsze pozostanie dla mnie Nigella. Nie zapomnę z jaką lubością zatapiała w nieprzyzwoitych ilościach śmietany i jaj kawałki dwudniowego pieczywa. A to croissantów, a to drożdżowego, a to maślanej brioche. Czasami, żeby było jeszcze bardziej kalorycznie warstwy pieczywa przekładała dżemami, a w upieczonym puddingu lądował jeszcze kleks tłustej śmietany…
Ostatnio upiekłam brioche. Trzeciego dnia, kiedy nieco sczerstwiała postanowiłam zabawić się w Nigellę. Pocięłam brioche na cienkie plastry, zalałam sosem śmietanowym. Po wierzchu oblałam złotym syropem. Potem ozdobiłam kroplami konfitury z gorzkich pomarańczy. I jeżeli miałam jakiekolwiek złudzenia, że konsumpcje naczynka odbędę w dwóch turach to pierwsza łyżeczka skutecznie je rozwiała
8 dość cienkich plastrów sczerstwiałej brioche
2 małe jajka
100 ml śmietany 30%
1 łyżka esencji waniliowej
3 łyżki golden sirup
ulubiona konfitura
Plastry brioche ułóż w rządku w naczyniu żaroodpornym. W miseczce umieść jajka, śmietankę i esencję waniliową. Roztrzepuj do momentu otrzymania jednolitego sosu. Dodaj łyżkę golden sirup, zamieszaj. Sos wylej na brioche, możesz je delikatnie docisnąć, aby zaabsorbowały jego jak największą ilość. Pozostałym golden sirup polej wierzch puddingu.
Naczynko wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zapiekaj przez 20 minut. Zjadaj jeszcze ciepłe, w towarzystwie swojej ulubionej konfitury. Jeżeli się nie boisz, polej do jeszcze śmietanką. Smacznego!